czwartek, 2 grudnia 2010

Zima...

Wszędzie już biało. Kiedyś to była radość i powód do chwycenia za aparat i wyjście w plener. Niestety od kilku dni "zima przyszła" nie oznacza już radości tylko mega kłopoty z wszystkim co nas otacza. Już koniec listopada był makabryczny. Pierwsze dni grudnia to samo. Wczoraj (1 grudnia) w Warszawie (robota dla "Oarcle") wcale nie było złe. Warunki na drodze do przyjęcia. Soul na nowiuteńkich oponach Semperita mknęła jak ta lala. Droga sucha, dobrze odśnieżona. Gorzej w Łodzi. Wszędzie muldy i zmarznięty śnieg na drodze. Zawieszenie daje znać o sobie. Dobrze że to auto jest wysoko zawieszone.
Niestety z powodów atmosferycznych musieliśmy odwołać kurs ślubny. Większość, bo nie wszyscy, uznali że bezpieczeństwo jest ważniejsze niż nauka. Ponieważ ja też tak sądzę, kurs zrobimy później. Jak znam życie dalsza część grudnia po odtajaniu tego śniegu będzie ciepła i przyjemna, nie wyłączając z tego świąt które to powinny wyglądać tak jak teraz. Ot taki kaprys przyrody.
Szykuję wysyłkę kolejnych kalendarzy. Jak pomyślę że mam wsiąść zaraz w samochód i dotrzeć bezpiecznie po tych drogach na pocztę główną to mnie odrobinę mrozi, ooops, to chyba nie najlepsze określenie.

No to w drogę. Niech Wam zima lekką będzie :)

1 komentarz:

  1. Bardzo przyjemnie czyta się Twoje wpisy na blogu, będę tutaj zaglądał od czasu do czasu. Chciałem zaprosić również na mój blog: Spoty reklamowe.

    OdpowiedzUsuń