niedziela, 15 lutego 2009

Odwiedziny

Dzień sentymantalny mnie nadszedł. Pojechałem do podłódzkiego Tuszyna w którym końcówkę listopada i początek grudnia 2007 roku spędziłem w przygotowaniu do operacji by-pass. Bardzo zmienił się cały szpital ale i mój oddział. Czysto, miło i przyjemnie. W ubiegłym roku tak nie było. Najeździła się tam Małgośka, oj najeździła. Kawał drogi, szczególnie zimą mało przyjemne. Co do samego szpitala i jego oddziału (teraz nie ma już kardiologi w tym miejscu), to nigdy nie zapomnę mojego "wejścia" do niego. To co teraz widac to luksus. Jak mnie wwieźli na wózku do tego korytarza (przed remontem) to chciałem najzwyczajniej uciekac! Jakośc szpitala w Zakopanem, gdzie miałem swój "pokój" do tego co tutaj zastałem, to Hilton!

zdj. arch. Szpital Zakopane, reanimacja. Wiem, drastyczne ale to w końcu fragment mojego zycia... Fot. Sławek Krajniewski

Na dodatek kiedy już pchali mój wózek, po korytarzu przespacerował pewien pacjent który jak się poźniej okazało nie do końca miał równo pod sufitem. Uwierzcie mi, gdyby nie to że po 10 metrach ucieczki padłbym trupem, już by mnie tam nie było. Lament jaki zrobiłem był makabryczny. Małgośka się załamała, ja podwójnie :) Po kilku dniach już sie przyzwyczaiłem do tego miejsca i osobników z którymi tam przebywałem. 1-go bodaj grudnia 2007 jechałem luksusową karetką na operację do szpitala w Łodzi. Na szczęście ten etap życia mam już za sobą. Był traumatyczny ale o dziwo wspominam go z wielkim sentymentem...


W drodze do Tuszyna, las Krzyży ;)

I mój zimowy bolid.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz