niedziela, 22 lutego 2009

To mnie naszło...

Na melodramat tym razem. "Noce w Rodanthe". Typowy wyciskacz łez, odrobinę banalny ale emocje bywają od banału baaardzo daleko. Gere i Diane Lane, ludzie po i w trakcie przejść. Spotykają się jak to w zyciu bywa przez przypadek, leczyć swoje rany. Całkiem nieźle im to poszło :) Finału nie opisze z oczywistych powodów. Warto obejrzeć właśnie w niedzielny wieczór z kieliszkiem białego lub czerwonego wina, najlepiej tuląc się z kimś obok. Ja tuliłem się z fotelem ;)


104/69/63 - 21:15

2 komentarze:

  1. jakby co to gdzieś tam się pałęta fajny kocyk polarowy - soł feel free ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. do fotela można, ale czy trzeba? fotel przyjazny w tuleniu, ale nie doceni ani lampki wina, ani rozterek bohaterów:)-dewluacja

    OdpowiedzUsuń